poniedziałek, 12 grudnia 2011

Nie ufajcie firmom PR bez bloga ;)

Dla firmy działającej w branży PR, a więc sprzedającej efekty pracy szarych komórek „ludzi od komunikacji”, blog powinien być czymś naturalnym, a nawet obowiązkowym. Umiejętność dokonywania syntezy i analizy, sprawne przelewanie słów i myśli na „papier”, a także poczucie humoru powinny być jednym z głównych argumentów za podjęciem współpracy.

Kupując samochód – sprawdzam silnik (i kolor nadwozia), szukając mieszkania – analizuję rozkład, powierzchnię i lokalizację. Natomiast wynajmując agencję PR do reprezentowania interesów mojej firmy chcę przede wszystkim wiedzieć, czy ci ludzie potrafią myśleć, czy potrafią pisać i jakie są ich poglądy na komunikację.

Blog firmowy służy do prezentowania przemyśleń i pomysłów pracowników, a przez to do budowania wizerunku organizacji. Dla nas ważna jest też rola edukacyjna – na blogu Multi Communications nie publikujemy akademickich dysertacji, ale opisujemy te elementy naszego profesjonalnego życia, z którymi spotykamy się na co dzień . Jeżeli komuś nasz wpis przydał się w pracy lub na studiach – to świetnie.

Bloga nie pisze się z przymusu lub „bo tak wypada”. Pisze się go z własnej, wewnętrznej potrzeby, szukając wszędzie inspiracji. Mogą być to podróże, jedzenie truskawek lub pytania zadane przez dziennikarza. Nie zamierzamy mieszać się w politykę ani w religię. Nie zamierzamy też nikogo obrażać ani deprecjonować. Również nie planujemy za pomocą bloga sprzedawać naszych usług, gdyż od tego są inne kanały. Ale jeśli ktoś zechce spotkać się z nami, bo podobają mu się nasze przemyślenia i pomysły, a my wydajemy się być interesującymi ludźmi, to uznamy blog Multi Communications za pełen sukces.

Do tej pory, na blogu Multi Communications publikowało siedmiu autorów - jedni mniej, drudzy bardziej regularnie. Cały czas jesteśmy otwarci na teksty nowych autorów, ale nie jest to obowiązkiem pracowników – raczej przywilejem. Przyjęliśmy dwie zasady – piszemy o kwestiach komunikacyjnych oraz nie nudzimy. Ponieważ jesteśmy w sieci PRGN dbamy również, żeby w angielskiej wersji naszej strony znalazły się tłumaczenia naszych wpisów. Cieszą nas wszystkie sygnały o odbiorze naszych tekstów – zarówno z Polski, jak i całego świata.

Jeżeli miałbym wskazać na minusa bloga Multi Communications, to jest to czas, jaki pochłania jego przygotowanie.

Dobre teksty, jak wino, wymagają pasji twórcy oraz czasu. 

Wpis powstał jako wypowiedź dla Proto.pl na temat blogowania przez agencje PR


Wpis po raz pierwszy publikowany w serwisie www.multipr.pl

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Czar czarnych kropek

Anegdota mówi, że Leonid Breżniew (Gensek, czyli pierwszy sekretarz KPZR – dla tych którzy nie wiedzą lub zapomnieli) otwierając olimpiadę w Moskwie w 1980 roku zaczął tak:

- O…. o… o… o..

- Towarzyszu, tego się nie czyta, to symbol olimpijski – podobno podpowiedział mu ktoś. Czy ten ktoś skończył w gułagu – tego nie wiemy.

Jednak śmiało możemy powiedzieć, że Lonia w ten sposób przyłączył się do jakże teraz popularnego nurtu zakodowywania i odkodowywania informacji zawartych w obrazkach.

Tak naprawdę idea zapisywania informacji w obrazku – kodzie – ma już blisko 80 lat i rozpoczęła się w Ameryce. Od samego początku była związana z ułatwianiem i przyśpieszeniem ewidencjonowania towarów, przede wszystkim w kasach sklepowych (i takie jest dalej najpopularniejsze zastosowanie kodów paskowych na świecie).

35 lat temu powstał Europejski System Kodowania Towarów EAN (European Article Numbering). A pod koniec XX wieku został on scalony z systemem amerykańskim.

Trudno sobie dziś wyobrazić fragment rzeczywistości bez kodów paskowych – poczta, dobra masowe, komputery, motoryzacja, zaproszenia na eventy – wręcz nie da się obejść się bez danych zakodowanych w czarnych i białych polach. Szybko, schludnie i wygodnie.

Japońska firma d-barcode.com potrafi nawet dołożyć do czarnych kresek i białych pól odrobinę szaleństwa i stworzyć symbol nie tylko użyteczny, ale będący atrakcyjnym elementem opakowania.

Jednak z przyrostem danych i wzrostem mocy urządzeń przetwarzających informacje okazało się, że ciąg kilu – kilkunastu cyfr nie wystarcza do przekazywania zbyt dużej liczby informacji. Poza tym – co właściwie oznaczają oznaczają te kreski? Ktoś musi komuś przydzielić pulę kodów, ktoś musi je zgłosić itp. Dużo ktosiów, dużo problemów.

Wraz z rozwojem ręcznych (kieszonkowych) komputerów multimedialnych z dodatkową funkcją połączeń głosowych (tzw. telefonów komórkowych) okazało się, że można zrobić kod kreskowy niezależny od organizacji, koterii i układów. Kod QR sam w sobie zawiera informacje – dane kontaktowe, czysty tekst, współrzędne, adres strony www lub adres email. Każdy może sobie wygenerować ten kod i (prawie)każdy może ten kod oczytać.

Możliwości komunikacyjne dwuwymiarowych kodów paskowych są nieskończone – od umieszczania danych na wizytówkach, które skanuje się i zapisuje bezpośrednio w pamięci telefonu, przez informacje, będące rozszerzeniem plakatu, ulotki lub opakowania (skanujesz i przenosisz się na stronę internetową). Można też umieścić przy adresie znacznik położenia, a telefon z nawigacją sam doprowadzi nas do celu!

Potencjał kodów QR jest ogromny, a wykorzystanie, zwłaszcza w Polsce, ograniczone… Ciągle więc firma, która będzie miała pomysł na wykorzystanie i skomercjalizowanie go powinna zarobić sporo pieniędzy.

Na miejsca, gotowi, start!




Tekst opublikowany wcześniej w serwisie www.multipr.pl

ShareThis