Jedna moja znajoma mawiała kiedyś – „przynęta ma smakować rybie, a nie wędkarzowi”. Ta stara, wędkarska prawda sprawdza się również w PR. Równie ważne jak to, co mamy do powiedzenia ważne jest też to, jak i czego słucha nasza grupa docelowa. Tą najtrudniejszą sztuką jest mówić tak, żeby odbiorcy słuchali nas i usłyszeli. A to osiągniemy przede wszystkim dobrze analizując audytorium, do którego się zwracamy.
W tekście „Do kogo mówi PR-owiec” starałem się wymienić jak najwięcej grup docelowych. Ale aby być skutecznym, trzeba pójść jeszcze dalej i dołożyć kolejny wymiar – demografię.
- Czy odbiorcy znajdują się w dużym czy małym mieście?
- Jakiej są płci?
- Czy są młodzi, w średnim wieku, czy starsi?
- Na ile są wykształceni?
- Jak są wykształceni (humanistycznie, technicznie, biznesowo)?
- Ile mogą zarabiać?
Pytań można wymyśleć jeszcze trochę. Ale warto. Bo, dla przykładu – wspierając sprzedaż systemu informatycznego inaczej będziemy przygotowywać informację szefów działu IT, a inaczej do ludzi odpowiedzialnych za marketing. Rozumiecie, o co mi chodzi? Musimy mieć świadomość, że czasami mówimy to samo do przedstawicieli różnych światów. To samo, ale nie tak samo.
Kolejna płaszczyzna do analizy zawiera się w określeniu najlepszych kanałów dotarcia
- Radio
- Prasa
- Telewizja
Oczywiście, aż tak prosto nie jest – trzeba wybrać tytuły lub typy i rodzaje, np. tygodniki opinii, dzienniki ekonomiczne, miesięczniki wędkarskie. Do tego odpowiednie stacje radiowe i telewizyjne, pasma, programy. Ale to nie koniec.
- Internet
- Sympozja i kursokonferencje
- Szkolenia
- Raporty
- Spotkania indywidualne
Wielokrotnie przekonałem się, że nie należy przy tej okazji tak bardzo polegać na swoich preferencjach i upodobaniach. Co z tego, że czytamy „Tygodnik Powszechny”, jeśli do grupy docelowej trafimy najlepiej przez „Fakt” albo „Twoje imperium”?Zaciskamy zęby i dajemy z siebie wszystko.
Żyłka rozwinięta, robal na haczyku, spławik w wodę. Przedtem wybraliśmy jezioro, pomost. Mamy kartę wędkarską i wszelkie zgody. Jesteśmy gotowi do łowów. Oby tylko przynęta smakowała rybie…