Taki oto dzień – największa partia opozycyjna składa wniosek o wotum nieufności. Strona rządowa szuka czegoś do „przykrycia”.
Modlin? Nie. Drogi? Nie. Konina? Nie.
Jest! Informacja o brzozie smoleńskiej, ściętej na jakże wymownej wysokości 666 cm.
W lodówce chłodzi się mineralna, eksperci szykują do turnee po stacjach radiowych i telewizyjnych. Stratedzy zacierają swoje tłuste rączki. Bo teraz tematem dyżurnym i smoleńskim nie będzie ‘zamach’, ‘wypadek’, ‘mgła’ tylko ‘wysokość 666’.
Akcja ‘666’ dotyczy tak naprawdę czegoś innego – przeniesienie środka ciężkości dyskusji w sprawie Smoleńska. Cała sytuacja zagmatwa się jeszcze bardziej: czy jesteś za teorią wielkiego wybuchu, czy wypadku spowodowanego przez kontakt z brzozą? Jeśli wybierasz opcję drugą, to czy uważasz, że spowodowały ją siły nieczyste? Za chwilę się zaczną teorie spiskowe, głoszące udział sił nieczystych w tragedii Smoleńskiej. A to prosta droga do kanonizacji… I do wykazywania absurdu. Do podziału społeczeństwa. Hałasu, chaosu i hucpy.
Ten komunikacyjny majstersztyk, to jedna wielka ściema, mająca odwracać uwagę publiczną od tematów mających większy wpływ na nasze życie – na budowę dróg, kolej czy podział funduszy tak dzielnie wyrwanych ostatnio w Brukseli. Czy nawet wotum nieufności. I byłby ten news żył, wydobywając ze złotoustych i sinozębych kolejne pokłady obłudy, hipokryzji i szaleństwa.
Ale wtedy, nieplanowanie, pojawia się kolejny news – jakże ważny tu, między Narwią a Odrą. Abdykacja na tronie Piotrowym. Tematy istotne zeszły na jeszcze dalszy plan (bo na razie u Katarzyny W. nie dzieje się wiele). Nawet problemy w Ruchu Palikota się aż tak bardzo nie przyciągają uwagi. Dlaczego? Kto po? Jak? Kiedy?
Redakcje pewnie już się szykują na wyjazdy w końcówce lutego, planują, kosztorysują i ustalają. Ustala się też redakcyjna hierarchia. Lepsi dziennikarze wyjadą do Rzymu. Ci gorsi będą obrabiać boki w kraju.
Mówią, że zły pieniądz wypiera dobry. Tak samo jest z informacją – ta bardziej istotna jest zasłaniana przez tą lepiej sprzedającą się w mediach.