wtorek, 28 lipca 2009

Statystyki blipa

Zaintrygowało mnie, jak dużym zjawiskiem jest popularny ostatnio tu i tam serwis mikrobloggingowy blip.pl.

Dziennik Internautów 17.07.2009 Podaje informację „Sławy na Blipie drogą do sukcesu?” . Przeczytać tam możemy, że, „Od kilku miesięcy Blip niewątpliwie coraz mocniej zyskuje na popularności. W samym tylko maju br. liczba użytkowników wzrosła o ponad 200 tys. Z kolei miesiąc później, w czerwcu, zgodnie z Gemius Traffic, liczba ta się podwoiła, dochodząc do 460 tys. unikalnych użytkowników (UU).”

To pięknie, serwis się rozwija, staje się rzeczywiście polską wersją twittera.

Ale przecież mamy media społeczne i obywatelskie. Niezależne badania i ludzi, którzy chcą wiedzieć więcej. I pełniej.

Tu, z pomocą, zjawiła się strona blipi.pl Marka Fossa (^f055). Dzięki niej możemy dowiedzieć się jak wyglądają statystyki użytkowników, ile razy blipnęliśmy, ile razy ktoś nas cytował, ile osób obserwuje nas, a ile – my. Serwis nie ma pełnych danych – działa dopiero od 22 maja. Ale mierzy, liczy i zapisuje. Od 22 maja do dziś (28 lipca), a więc trochę ponad miesiąc blipi zliczył niecałe 16.000 użytkowników, którzy w tym czasie przynajmniej raz wysłali wiadomość do wszystkich (zmiana statusu). W ciągu tygodni można zaobserwować znaczącą zmianę. W tygodniu 26 (od 22 maja) przynajmniej raz blipnęło 4.175 użytkowników. W tygodniu 29 (13-19 lipca) liczba ta podwoiła się do 8.232.

Ale ciągle nie jest to 460 tys. UU.

Czy prez GG liczone są wszystkie osoby, które zarejestrowały się i być może raz blipnęły?
A może również pod uwagę wzięci zostali wszyscy ci, którzy pobrali najnowszego klienta Gadu-Gadu, za pomocą którego można zmieniać statusy blip.pl (blip.pl to projekt Gadu-Gadu)?
Czy liczeni są wszyscy ci, którzy nie mają śmiałości pisać i tylko czytają, tak jak przez RSS.
Czy i jak liczone są informacje przesyłane bezposrednio między użytkownikami, z ominięciem głównego forum, bez zmiany statusów?

Wydaje mi się, że bez konkretnych danych trudno będzie przekonywać firmy do zakładania i prowadzenia kont na blipie.
- Do ilu osób możemy dotrzeć? Zapytają się dysponenci budżetów.
- Zdania są podzielone. Od 16.000 do 460.000

Widzicie minę włodarzy marketingu na taką odpowiedź?

czwartek, 23 lipca 2009

Mikoroblogging - nowa zabawka w PR?

Miałem przyjemność wypowiedzieć się na dostojnym portalu epr.pl o jednym z najnowszych nabytków w przyborniku PR-owców w Polsce. O naszej rodzimej odpowiedzi na globalnego Twittera, o blipie. Oto wypowiedź.

Mija właśnie trzeci tydzień od rozpoczęcia uczestnictwa przez Multi Communications (^multicommunications) w blip.pl Piszę uczestnictwa, ponieważ blip wymaga aktywnej obecności – czytania, pisania i komentowania. Jestem przekonany że w blipowaniu jako jednym z narzędzi komunikacyjnych sukces odniosą ci PR-owcy i te agencje, które wykażą się cierpliwością i konsekwencją. Nie wystarczy się zarejestrować i raz na jakiś czas sprawdzać, czy ktoś coś do mnie napisał. Premiowana jest aktywność.

Chociaż blip.pl służy na razie środowisku #PR przede wszystkim do wzajemnego obserwowania się oraz do wymieniania uwag lub doświadczeń, widać pierwsze nieśmiałe pomysły na korzystanie z tego serwisu jako kolejnego kanału komunikacyjnego. Od tygodnia, dla przykładu, Multi Communications publikuje komentarze giełdowe analityków Beskidzkiego Domu Maklerskiego. Oznaczenie informacji znaczkiem #gpw ułatwia dotarcie z informacją do osób interesujących się rynkiem kapitałowym.

Obecnie główną korzyścią z korzystania z blipa jest szybki dostęp do informacji oraz do opisu ciekawych przypadków z całego świata, dotyczących komunikacji i PR. To miłe, że konkurenci dzielą się ze sobą wiedzą i doświadczeniem oraz znajdują czas na dyskusje. Taka chęć współpracy się jest zaraźliwa i pomaga budować pewną społeczność.

Moim zdaniem podstawową barierą dla profesjonalnego korzystania z serwisów mikroblogowych jest trudna do oszacowania liczba użytkowników interesujących się danym tematem oraz pewna bariera wśród osób podejmujących decyzję po stronie klienta. Ponieważ brak jest statystyk – trudno przekonać kogokolwiek o przeznaczeniu budżetu na działania o tak trudnym do oszacowania efekcie. Chyba to i dobrze, bo daje to nam, ludziom od PR szansę na oswojenie się z tym nowym medium.

Tutaj znajduje się cały artykuł z epr.pl

wtorek, 21 lipca 2009

PR jako sztuka łowienia ryb

Parę tygodni temu pisałem o grupach docelowych, nawet dwa razy. Tu zastanawiałem się do kogo mówi PR-owiec,a tu obalałem cztery mity o grupach docelowych. W jakim celu? Bo warto dokładnie wiedzieć, do kogo się mówi.

Jedna moja znajoma mawiała kiedyś – „przynęta ma smakować rybie, a nie wędkarzowi”. Ta stara, wędkarska prawda sprawdza się również w PR. Równie ważne jak to, co mamy do powiedzenia ważne jest też to, jak i czego słucha nasza grupa docelowa. Tą najtrudniejszą sztuką jest mówić tak, żeby odbiorcy słuchali nas i usłyszeli. A to osiągniemy przede wszystkim dobrze analizując audytorium, do którego się zwracamy.

W tekście „Do kogo mówi PR-owiec” starałem się wymienić jak najwięcej grup docelowych. Ale aby być skutecznym, trzeba pójść jeszcze dalej i dołożyć kolejny wymiar – demografię.

  • Czy odbiorcy znajdują się w dużym czy małym mieście?

  • Jakiej są płci?

  • Czy są młodzi, w średnim wieku, czy starsi?

  • Na ile są wykształceni?

  • Jak są wykształceni (humanistycznie, technicznie, biznesowo)?

  • Ile mogą zarabiać?


Pytań można wymyśleć jeszcze trochę. Ale warto. Bo, dla przykładu – wspierając sprzedaż systemu informatycznego inaczej będziemy przygotowywać informację szefów działu IT, a inaczej do ludzi odpowiedzialnych za marketing. Rozumiecie, o co mi chodzi? Musimy mieć świadomość, że czasami mówimy to samo do przedstawicieli różnych światów. To samo, ale nie tak samo.

Kolejna płaszczyzna do analizy zawiera się w określeniu najlepszych kanałów dotarcia

  • Radio

  • Prasa

  • Telewizja


Oczywiście, aż tak prosto nie jest – trzeba wybrać tytuły lub typy i rodzaje, np. tygodniki opinii, dzienniki ekonomiczne, miesięczniki wędkarskie. Do tego odpowiednie stacje radiowe i telewizyjne, pasma, programy. Ale to nie koniec.

  • Internet

  • Sympozja i kursokonferencje

  • Szkolenia

  • Raporty

  • Spotkania indywidualne


Wielokrotnie przekonałem się, że nie należy przy tej okazji tak bardzo polegać na swoich preferencjach i upodobaniach. Co z tego, że czytamy „Tygodnik Powszechny”, jeśli do grupy docelowej trafimy najlepiej przez „Fakt” albo „Twoje imperium”?Zaciskamy zęby i dajemy z siebie wszystko.

Żyłka rozwinięta, robal na haczyku, spławik w wodę. Przedtem wybraliśmy jezioro, pomost. Mamy kartę wędkarską i wszelkie zgody. Jesteśmy gotowi do łowów. Oby tylko przynęta smakowała rybie…

środa, 15 lipca 2009

Blogowy start dla opornych

Musisz, koniecznie musisz zaistnieć przed szeroką publicznością? Nie masz znajomych w TV? W radio też nie? Nie martw się! Internet przygotował dla Ciebie niesamowitą okazję! Blogi!

Stań się użytkownikiem Łeb dwa-zero! Skończ z przeglądaniem Pudelka, dyskusjami na Onet.pl lub utarczkami słownymi z Jolą z Dywit! Albo przynajmniej ogranicz to przeglądanie. Zobacz, Kataryna dzięki blogowaniu stała się gwiazdą! Ty nie możesz? Zobacz, to bardzo proste!


  1. Poczytaj różne blogi – najlepiej w różnych językach, żeby wiedzieć, na czym to polega. Zastanów się skąd się wziął fenomen niektórych autorów.
  2. Zastanów się, czy głównie chcesz pisać, czy umieszczać zdjęcia. A może chcesz co chwilę dawać krótkie informacje o tym, co robisz, co czujesz i co się z Tobą dzieje?
  3. Zdecyduj się na platformę, na której będziesz publikować. Polskie, czy zagraniczne? Blog.pl, blox.pl, salon24 (polityczne). A może wordpress.com lub blogger.com. To ostatnie zwłaszcza, jeśli korzystasz z webowych usług Google (poczta, zdjęcia itp.)
  4. Jeśli chcesz „krótko a często” zastanów się nad serwisem mikroblogowym. Na świecie sukcesy święci Twitter.com, ale my, Polacy też swego blip.pl mamy.
  5. Załóż konto – wymyśl jakąś ciekawą nazwę. Jeszcze nie wszystkie są zajęte!
  6. Przeczytaj dokładnie instrukcję, regulamin oraz najczęstsze pytania z odpowiedziami (FAQ)
  7. Stwórz ciekawy i, co najważniejsze – przejrzysty układ graficzny (layout). Jeśli nie masz uzdolnień w tym kierunku, lub jeśli CSS to dla Ciebie nic nie znaczące trzy (a właściwie dwie) litery, użyj jednego z wielu szablonów dostępnych za darmo.
  8. Dokonaj introspekcji. Co Cię rusza, martwi, intryguje, kręci? Napisz o tym.
  9. Pamiętaj – będą Ci czytać inni (może). Pisz więc tak, aby można Cię było zrozumieć. Nawet, jeśli opublikujesz wpis, a uważasz, że może być lepszy, zawsze jest szansa, aby go później poprawić.
  10. Pamiętasz czasy, kiedy Twoją ulubioną rozrywką było analizowanie i krytykowanie cudzych tekstów w Internecie? Od dziś Twoja praca będzie czytana i oceniana. Nie zawsze dobrze. Przygotuj się na to i nie traktuj wszystkiego poważnie i tak bardzo osobiście. Zawsze przecież możesz moderować komentarze.

Pamiętaj – piszesz dla siebie i dla innych.



Dla siebie, żeby zapisać pewne myśli, stany, uczucia. Dla innych – żeby przekazać coś ciekawego, coś ważnego i mądrego. Albo zabawnego. Jeśli nie wszyscy Cię czytają – trudno. Ich strata.

piątek, 10 lipca 2009

Kościół i PR

Klika dni temu na blip.pl rozpoczęła się mikrodyskusja dotycząca marketingu w Kościele. Ponieważ przez kilka miesięcy miałem przyjemność współprowadzić program "Rozmównica" w religia.tv i był to temat jednego z naszych programów, pozwolę sobie przedstawić kilka swoich spostrzeżeń i obserwacji. Dodam jeszcze, że miały (i maja dalej) na celu rozpoczęcie dyskusji, a nie ogłaszanie światu prawdy objawionej. Nie chcieliśmy robić konkurencji...

Moją tezą, na potrzeby programu, było hasło: "To Kościół wynalazł marketing,... ale potem o tym zapomniał".

Zacznijmy od Jaya Abrahama, który wyróżnia trzy sposoby zwiększania zyskowności organizacji poprzez działania marketingowe:

* Pozyskać nowych klientów
* Sprawić, by klienci więcej kupowali
* Sprawić, by klienci częściej kupowali

Jeśli zamienimy "kupowali" na "chodzili do kościoła" "modlili się", "dawali na tacę" to zaczynamy opisywać bieżący problem Kościoła - jak przyciągnąć wiernych, zwłaszcza tych nowych?

Kościół stosuje od lat marketing w swoich działaniach. Poniżej lista, z przełożeniem na "kościelne". Gorąca prośba - jeśli macie jakieś dodatkowe pomysły, zostawcie je w komentarzach!

* Direct Mailing: wszystkie te informacje, na przykład o kolędzie, które znajdujemy w skrzynkach pocztowych lub w drzwiach
* Marketing Bezpośredni: Przychodzi ksiądz po kolędzie...
* Promocja POS: wszystkie działania w kościele, parafii np. ogłoszenie parafialne.
* Promocja BTL: rozdawanie św. obrazków, książeczek i innych materiałów
* Promocja ATL: stacje radiowe i telewizyjne
* Outdoor: Bilboardy
* Marketing ambientowy: głośne dzwony kościelne, wielkie kościoły, krzyże, kapliczki
* Product placement: filmy (Pasja, U pana Boga za piecem, Plebania, Ojciec Mateusz itp.), sztuka (wszystkie średniowieczne dzieła sztuki i większość późniejszych)
* Incentive: pielgrzymki, procesje
* Media relations: wystąpienia medialne duchownych i osób świeckich związanych z Kościołem
* Public Affairs & lobbing: wszystkie partie powołujące się na etos katolicki
* Sponsoring: finansowanie przez organizacje kościelne różnych imprez i wydarzeń, parafiady itp
* Celebrities: duże pole do popisu. Od Jana Pawła II po Rydzyka
* WWW i Nowe Media: strony internetowe parafii, strony stowarzyszeń i grup religijnych, sms o treści religijnej.

To, czego brakuje w tych działaniach, zwłaszcza w Polsce to jakiejś nadrzędnej strategii, pomysłu oraz dalej - konsekwentnej realizacji. Zauważam, w dużej mierze, chęć dostosowania rzeczywistości do siebie, a nie zaakceptowania nieuniknionych zmian i korzystania z nowych, nadarzających się okazji.

Obecnie rolę "marketingowców" kościoła wzięli na siebie o.o. Dominikanie (ci od inkwizycji). Obecnie, jako dość wykształcona i zmotywowana grupa zajmują się przyciąganiem młodzieży będąc dla niej bardziej starszym bratem, doświadczonym kumplem niż surowym ojcem i mentorem.

Jednak, największym moim zdaniem wyzwaniem dla Kościoła w Polsce jest zmiana jakościowa - zmiana struktury wiernych. Znalezienie skutecznego sposobu na przyciągnięcie nowego pokolenia, tego nowoczesnego, czy po-nowoczesnego, mającego inne potrzeby, inne oczekiwania, poszukującego wrażeń i przywykłego do zmiany "usługodawcy", jeśli coś im nie pasuje. Obawiam się jednak, że mimo prób oddolnych zmian, Kościół ma zbyt wiele bezwładu, hierarchii, żeby szybko adaptować się do rzeczywistości.

środa, 8 lipca 2009

Krzywa psa

Uzupełnieniem do rozmyślań na strategicznym podejściem do komunikacji i PR jest dość zaskakujące stwierdzenie, że obecnie nie powinno się przygotowywać strategii. W ogóle.

Dlaczego?

Bo dobie telefonów komórkowych, Internetu, twistera, CNN i TVN24 życie zmienia się tak szybko, że zanim powstanie strategia, jest ona już nieaktualna. To czego potrzeba, to ciągłe podnoszenie kwalifikacji, wyznaczanie celów i dążenie do ich realizacji. Tu i teraz.

Takie działanie przypomina trochę „krzywą psa” – usytuowanie celu może się zmieniać. Pies jednak nie przejmuje się tym, tylko w każdej chwili dąży jak najkrótszą drogą do celu.

Podobnie również działają komandosi. Mają mało czasu na planowanie, nie znają wielu informacji o terytorium przeciwnika. Mają cel – zająć wzgórze, idąc od strony strumyka. Nie wiedzą do końca, jakie niebezpieczeństwa na nich czyhają, nie znają szczegółowo siły wroga. Jednak dzięki sprzętowi, wyszkoleniu oraz umiejętności kreatywnego rozwiązywania problemów, dają radę wykonać zadanie.

Czy takie podejście sprawdza się w biznesie? Trudno w tej chwili ocenić. Czy przyda się w komunikacji? Prawdopodobnie tak. Trudno jednak określić – kiedy. Na razie uczmy się więc działania zgodnie z przygotowaną strategią. Na zmiany jakościowe przyjdzie jeszcze czas.

czwartek, 2 lipca 2009

Jak nie pisać informacji prasowych

Podobno na studiach (dziennikarstwo) uczą, jak pisać do gazet. Wykładają, ćwiczą, kolokwiują i egzaminują. Tak więc – co jak co, ale absolwenci powinni umieć pisać. A część z tych absolwentów idzie potem na specjalizację PR, a potem… A potem zaczyna pracę w wymarzonym zawodzie – w agencji lub firmie w dziale PR. I piszą.

A ponieważ owi absolwenci wiedzą świetnie jak pisać komunikaty prasowe, Press Releasy i informacje, skupię się dziś na tym, czego nie wiedzą – jak nie pisać.

Jeśli chcesz, aby Twoje informacje prasowe były kompletną porażką, a dziennikarze Cię znielubili:

  • Pisz czysto promocyjno-reklamowe teksty z dużą ilością przymiotników, zachwytu i pompatyczności. Wiadomo, że media czekają, aby opisać kolejny sukces Twojej firmy i wierzą, że wszystko jest och, ach i naj.
  • Do sedna przechodź na samym końcu… lub wcale nie przechodź. Dziennikarze mają dużo czasu i lubią sobie po prostu poczytać, nawet bez sensu, w godzinach pracy.
  • Pisz trudnym, technicznym językiem – naucz się słownika Kopalińskiego na pamięć. Jeśli w Twojej branży nie ma trudnych zwrotów, staraj się, aby zdania zajmowały po siedem linijek i były wielokrotnie złożone. Po co czytelnik – dziennikarz ma mieć łatwo? Życie jest przecież ciężkie i trudne. Dla wszystkich. I takie być musi.
  • Daj długi i nudny tytuł, a z pewnością nikt nie będzie miał ochoty czytać dalej.
  • Daj „rewolwerowy” tytuł do informacji nudnej jak flaki z olejem. Ale będzie śmiesznie.
  • Pisz o czymś, czego w ogólne nie rozumiesz, pomyl udziały z opcjami, a leasing z franchisingiem, może się nie spostrzegą.
  • Fajna informacja to taka, która ma 12 stron. I do tego 5 stron stopki!
  • Niech opinie Twoje, lub Twoich ekspertów będą nudne, bezpłciowe i wtórne. Po co się wysilać, niech media się cieszą, że w ogóle coś napisaliśmy.
  • Wyłącz słownik ortograficzny, nie sprawdzaj składni, gramatyki i interpunkcji. To dla mięczaków. Ty uczyłeś się tyle lat, więc jesteś bezbłędny.

Przygotowana według powyższych wzorców informacja powinna być przesłana do mediów i dziennikarzy nie zajmujących się daną tematyką. Do każdego z dziennikarzy powinny być wykonane minimum trzy telefony ponaglające publikację.

Jeśli natomiast informacja wyszła nam ciekawa, ważna, a nawet elektryzująca – jedziemy na urlop, wyłączamy komórkę i odcinamy Internet. Niech dzwonią, to teraz ich problem.

ShareThis