środa, 5 sierpnia 2009

Edukacja PR

Uczy, bawi, inspiruje? Kto? Blip.pl, serwis mikrobloggingowy, w stronę którego skierowane są oczy wszystkich PR-owców w Polsce. No dobrze, nie wszystkich – większości. Zgoda – mniejszości. Ale tej głośniejszej mniejszości, więc jakby większości.

OK., wyszło zawile, jak zawsze na początku, ale wracając do myśli przewodniej wstępu – na blip.pl ostatnio byłem świadkiem i uczestnikiem ożywionej dyskusji dotyczącej luk w wykształceniu młodych adeptów sztuki PR, szkolnictwa i szkoleń public relations. Prowodyrem dyskusji było stowarzyszenie Młody PR, a swoje zdanie przedstawiło sporo osób.

Tym nieco przydługim wstępem chciałem zapowiedzieć moje zdanie, zdanie to przedstawić, a potem je umotywować. Wszystko to, co powiem bierze się z moich obserwacji i doświadczeń w PR.

Zaczynam.

Nie jestem przekonany, czy PR powinien być kierunkiem na studiach licencjackich i magisterskich, a raczej prowadzony jako przedmiot podyplomowy i uzupełniający. Ponieważ wykonywanie zawodu PR-owca opiera się przede wszystkim na doświadczeniu i praktyce, jego nauka powinna przede wszystkim polegać na zdobywaniu doświadczenia poprzez praktykę. Dobrze jest też łączyć naukę z jednoczesnym wdrażaniem jej w działanie – czyli np. model szkoły podyplomowej dla osób pracujących.

Bardzo ważne jest też posiadanie wiedzy ogólnej –politechnicznej, ekonomicznej, marketingowej, lingwistycznej lub humanistycznej jako swojego rodzaju bazy, wiedzy ogólnej i ukierunkowania do rodzaju PR, w jakim chce dana osoba się specjalizować. Ogólnie, każda wiedza, hobby, pasja, a nawet zaczęte i niedokończone studia dają PR podstawy do szybszego wchodzenia w nowy temat i szerszy wgląd.

Teraz truizm: PR polega na kontaktowaniu się z otoczeniem, z ludźmi. Ale robienie tego efektywnie, nie dla kontaktów, ale dla odniesienia konkretnego i zamierzonego celu wymaga przede wszystkim doświadczenia. I predyspozycji. Co do tego drugiego – w dużej mierze wynikają one z tego, jacy jesteśmy. Doświadczenie natomiast można i należy zdobywać pracą i obserwacją. Od pierwszej „obdzwonki" dziennikarzy, kiedy adept sztuki PR uczy się, jak rozmawiać żeby załatwić sprawę, a nie zrazić do siebie redakcji, przez zbieranie informacji, pisanie informacji prasowych, przygotowanie strategii, po obsługę klienta. O client service nie bez powodu piszę na miejscu ostatnim. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak zdolny, pełen dobrych chęci i pomysłów dwudziestoparoletni Account Manager szedł na spotkanie z klientem, spotykał się z zarządem i… ponaddwukrotnie starsi ludzie nie akceptowali go. Nie wierzyli w doświadczenie i w wiedzę. Taka osoba nie ma w ich oczach szans aby przestać być „chłopcem/dziewczynką z agencji” i stać się „konsultantem PR”.

Do tego w public relations bardzo istotne jest doświadczenie życiowe. Wiem, kolejny truizm. Ale, dla przykładu – komu uwierzycie na prezentacji oferty produktu dla dzieci – ambitnej i ostrej 25-latce, czy o kilka lat starszej dumnej matce? Czy panowie z Wielkiego Banku zaufają osobie tuż po studiach, czy komuś, kto był świadkiem pęknięcia bańki dotcomów? I tak dalej.

UWAGA!
Nie chcę być zrozumiany, że PR to praca dla ludzi po, hm, 35 roku życia. Co to, to NIE!

Siłą każdej grupy jest różnorodność – wieku, płci, wykształcenia i doświadczenia. Czasem nie warto wyważać otwieranych 100 razy drzwi. Czasem też sukces odnosi osoba, która nie wiedziała, że się nie uda.

Ale docieramy do sedna, to znaczy większego nacisku wewnątrz firm PR do kształcenia praktykantów. Młodzi ludzie, którzy zaczynają z nami pracę, właśnie spełnili swoje marzenie – pracę w branży PR. Sęk w tym, że nie do końca wiedzą, czym tak naprawdę jest ta branża i jakie rządzą nią mechanizmy. Mają wiedzę, zapał i entuzjazm. Chęć zmian i odciśnięcia swojego piętna na otaczającym świecie. Są pełni wzniosłych ideałów i cytatów z podręczników. Nie ma dla nich sytuacji, której nie da się rozwiązać systemowo z odpowiednim wsparciem w teorii.

A tu trzeba zaktualizować bazę danych dziennikarzy. Zebrać informacje z 15 kwiaciarni do kosztorysu konferencji prasowej. Wypisać, zaadresować i wysłać 100 imiennych zaproszeń na event. Pracy dużo, a klient nie wie nawet o istnieniu danej osoby.

Raz na jakiś czas do agencji przychodzi na staż osoba, której się chce. Która zaraża innych swoim entuzjazmem. Uczy się, i co najważniejsze – zadaje pytania, żeby wiedzieć więcej. Opanowuje pewne pole i doprowadza je do perfekcji. W pewnym momencie staje się cennym i trudnym do zastąpienia członkiem zespołu. Zdobywa doświadczenie, a klient powoli zaczyna się przyzwyczajać i ufać.

W takim przypadku, dla wielu osób dobrze zrobi… zmiana pracodawcy. W starej agencji zawsze pozostanie wspomnienie niezdarnego praktykanta. W nowej firmie można od razu startować na wyższy pułap, wykazać się doświadczeniem i referencjami. Przy okazji poznać inną kulturę organizacyjną, podjąć wyzwania, które umożliwią dalszy rozwój. I mentora, od którego można się znowu czegoś więcej nauczyć. W końcu znajdzie się firmę czy agencję która spełnia nasze oczekiwania, w której my i nasze doświadczenia są obdarzone zaufaniem. Wtedy pod nasze skrzydła trafia praktykant, któremu przekazujemy swoją wiedzę i staramy się wyprowadzić na dobrego PR-owca. A ten, po jakimś czasie, kiedy poczuje się pewniej, odchodzi do konkurencji.

Na tym polega moim zdaniem rozwój i edukacja PR-owca.

3 komentarze:

  1. Moim zdaniem warto studiować PR. warto, dla obu stron - młodzi adepci poznają istotę zawodu, funkcjonowanie narzędzi, czy etykę PR, a pracodawca nie musi inwestować w szkolenie pracownika - wiadomo - każda agencja ma trochę inną specyfikę, ale wtedy wystarczy dzień, dwa, żeby nowy pracownik wdrożył się - rozumie już terminologię, zna najnowsze narzędzia (miał kontakt z praktykami na studiach). Jest także po kursie negocjacji, komunikacji interpersonalnej, czy podstaw grafiki użytkowej.

    Nie sadzę, żeby osoba, która skończyła tylko inny kierunek była tak samo dobrze rozgrzana do pracy w branży. Po pięciu latach wdrażania się w inną dziedzinę, bez praktyki w pisaniu ciężko jest zatrybić. Zgadzam się, można iść na roczne studia podyplomowe, ale przez rok przerobi się w ekspresowym tempie absolutne minimum.

    Oczywiście - są lepsze i gorsze szkoły. Bierze się to z braków w kadrze. Na Uniwersytecie Wrocławskim jest to rozwiązane w ten sposób, że między 10 a 16 mamy zajęcia z nauczycielami akademickimi, którzy albo są teoretykami, albo robią projekty corporate identity poza godzinami pracy, po 16:00 przychodzi czas na właścicieli agencji, copywriterów, PRowców z korporacji, którzy nauczają po pracy. Każdego roku grupa ludzi udoskonala program nauczania – jest już bardziej życiowy. Wiadomo, trzeba przejść przez filozofię, historię Polski, czy literaturę, ale to Uniwersytet, a to zobowiązuje. Nikomu ta wiedza nie zaszkodzi, zwłaszcza, że dostawaliśmy zawsze najlepszego specjalistę z uczelni, np. prof. Bojarskiego, którego wykłady z prawa były fascynujące.

    Możemy także uczestniczyć w spotkaniach dolnośląskiego PSPR – siedzimy na prelekcja razem z naszymi przyszłymi wykładowcami. Gdybyśmy studiowali co innego niż PR nie mielibyśmy czasu także na to, żeby robić projekty w ramach Stowarzyszenia Młody PR.
    Oczywisćie, mozna iść do pracy w agencji PR bez studiów PR, można mylić PR z marketingiem politycznym, spin doctoringiem, marketingiem w ogóle, można utożsamiać Corporate Identity z identyfikacją wizualną - wszystko można, ale o ile prościej jest zaczynać pracę będąc już po kursach?

    Z wyrazami szacunku,
    Luiza Jurgiel
    Stowarzyszenie Młody PR

    P.S nie twierdzę, że każdy absolwent PR Uniwerku Wrocławskiego przyswoił wiedzę w czasie studiów. Na nasze zajęcia w większości nie trzeba było chodzić aby zaliczyć przedmiot. Ale chyba nikt nie chce mieć pracownika, który studiował dla papierka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim myślę, że rzeczywiście nie ma konieczności tworzenia osobnych kierunków PR na uczelniach. Moim zdaniem podyplomówki w zupełności by wystarczyły, bo liczy się właśnie szeroka wiedza z zakresu innych dziedzin. Jeśli ma się solidne przygotowanie humanistyczne i skończy studia podyplomowe, a do tego samodzielnie rozwija się swoją wiedzę, nie powinno być problemu z rozpoczęciem pracy w public relations.

    To prawda, że doświadczenie zdobywa się przede wszystkim w praktyce. Wiem jednak jak trudno taką praktykę zdobyć. Trzeba dużej wytrwałości, wiary we własne siły, ale też sporo szczęścia żeby zacząć - później jest już raczej "z górki" :)

    Wydaje mi się też jednak, że skoro uczelnie mają już w swoich ofertach kierunki PR, to powinny zacieśniać współpracę z agencjami. Kształcenie lepszych specjalistów poprawiłoby warunki na rynku. Firmy miałyby większą możliwość pozyskania dobrych pracowników, absolwenci znalezienia pracy, a uczelnie łatwiej pozyskiwały by nowych studentów. Taka współpraca opłaciłaby się na dłuższą metę wszystkim stronom.

    Myślę, że w tym procesie dużą rolę powinny pełnić stowarzyszenia podobne do naszego. Więź między branżą, a uniwerkiem jest w naszym interesie i będziemy się starali ją zacieśniać. Dzięki temu studentom łatwiej będzie zdobyć doświadczenie i być może szybciej przekonać zarządy firm o swoim profesjonalizmie :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Łukasz Musiał
    Stowarzyszenie Młody PR

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda jest taka, że tysiące ludzi ma pracę nie związaną ze szkołą/kierunkiem studiów jaki ukończyli, i są w niej rewelacyjni. Pewnie podobnie jest z PR.
    Mi było dane skończyć studia na innym wydziale na UWr, a mimo to od kilku lat zajmuję się organizacją eventów i kreowaniem wizerunku, co wychodzi mi dużo lepiej niż praca adekwatna do ukończonej przeze mnie ekonomii.
    Od października zaczynam podyplomówkę z PR, jak ją skończę napiszę o moich wrażeniach, o tym ile zyskałam, a ile straciłam (narazie 4800zł) :)


    Pozdrawiam,
    Paulina Nykiel
    Stowarzyszenie Re:kreatywa

    OdpowiedzUsuń

ShareThis