Wyobrażacie sobie świat bez facebooka? Mediów społecznościowych? Już widzę te odpowiedzi:
„Jasne”, „Spoko”, „Nic mnie to nie rusza”
Aha. Jasne.
Na przełomie 2012 i 2013 zrobiłem sobie detoks
społecznościowy. Dwa bite tygodnie bez aktualizowania postów, wpisów,
ćwierknięć. Nawet bez instagramu i forsquare.
Serio.
Pierwsze godziny i dni były trudne. Bo
sprawdzanie „co nowego” jest odruchem. To znaczy – ja tak mam. Sprawdzam na
telefonie godzinę, pogodę i „co słychać”. Musiałem się więc pilnować.
Bo jak nie,
to nie.
Poza tym – normalnie, brakowało mi wiedzy o tym, co się dzieje u
znajomych. Były Święta, więc najprawdopodobniej ominąłem całą masę życzeń (nie
odpisywałem, bo nie jestem burakiem, ale tak wyszło), zdjęć makowców, kotów w
stroju Mikołaja i żartów o karpiach.
Po świętach, po pierwszym szoku, organizm się
zaczął przystosowywać do nowej rzeczywistości. Spojrzenia na wyświetlacz
telefonu stały się mniej nerwowe. Nie musiałem się również aż tak bardzo
przejmować wpisując adres na komputerze.
„www.face…. STOP”
Co zamiast?
Po pierwsze rodzina i znajomi. Dopiero przez
porównanie można zobaczyć, ile czasu dziennie traci się, tak TRACI SIĘ na
pielęgnowanie swojego wizerunku społecznościowego. Był czas na rozmowę – ale bez
przesady, bo domownicy od Social Mediów nie odpoczywali.
Po drugie filmy i seriale – trochę nadrobiłem zaległości,
ale z ciekawością zauważam, że szał mija – co z resztą jest tematem na inny wpis.
Po trzecie – książki. Kindle aż piszczał z
radości że mu poświęcam tyle czasu. To znacznie lepszy relaks, niż „Bartosz, co
u ciebie słychać”.
Oczywiście, czas wolności się skończył –
praca, obowiązki – również w mediach społecznościowych. Trudno. Takie życie,
taka kariera (!).
No i jeszcze jedno. W tych całych mediach
społecznościowych, setkach znajomych nikt nie zauważył mojej nieobeconości. Nikomu
mnie nie brakowało. Świat się nie zawalił. Nikt się nie obraził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz